Kiedy samolot
zbliża się do lądowania w Nicei przez małe okienka widać gęsto zabudowane
kurorty francuskiej riwiery schodzące do turkusowego morza, zaraz za nimi
zaczynają się pagórki i coraz wyższe góry, a na horyzoncie majaczą Alpy z
ośnieżonymi szczytami. Całe to bogactwo należy do Prowansji, krainy, która od
wieków przyciągała artystów i
milionerów. Choć nie zaliczamy się do żadnej z tych grup, zanim przemieścimy
się w głąb Prowansji, a potem do Bordeaux, zatrzymamy się na chwilę w Nicei.
Jest późne popołudnie,
elewacje budynków stojących frontem do morza nabierają złotego koloru, a
popołudniowe słońce nasila kolor morza. Jest teraz tak lazurowe, że chyba już
bardziej nie może być, pięknie kontrastuje z białymi jachtami cumującymi w
porcie.
100% lazuru w lazurze |
Na lotnisku
odbieramy samochód i wraz z przyjaciółmi próbujemy dotrzeć do hotelu, co już na
dzień dobry okazuje się jakąś koszmarną łamigłówką. Nicea czeka właśnie na
kolarzy z Tour de France i wszystkie ważniejsze ulice wokół głównej nadmorskiej
promenady są pozamykane. Na ulicach dziesiątki reklam Tour de France, ale
żadnej informacji na temat objazdu do centrum, co jest irytujące, ale nie
bardziej niż nawigacja, która uparcie kieruje nas w zamkniętą strefę. Kiedy wreszcie docieramy na miejsce, zrzucamy
rzeczy do hotelu i idziemy na nocny spacer.
Mekka obżartuchów - port w Ville Franche koło Nicei |
W powietrzu czuć zapach czosnku i
owoców morza. Restauracje ciągną się po obu stronach ulicy, każda ma stoliki na
zewnątrz i wszystkie są zajęte. Przed gośćmi ogromne michy pełne ostryg i
garnki z czarnymi małżami lub wielkie półmiski z rybami. Każdy w zachwycie
obrabia swój odcinek, słychać tylko stukanie noży i widelcy o talerze. Mam
wrażenie, ze cała Nicea oddaje się właśnie grzechowi wielkiego obżarstwa. Sami
za chwilę zrobimy to samo… Bo owoce
morza, to jest właśnie to, co Lazurowe Wybrzeże wnosi do kuchni prowansalskiej.
I trzeba też przyznać, że repertuar dań rybnych, jakie oferują tutejsze
restauracje jest naprawdę nieskończony,
choć najczęściej powtarza się zupa rybna bouillabaisse i różne wersje czarnych muli.
Kuchnia
południowej Francji nazywana jest cuisine du soleil (kuchnia słońca) albo
cuisine de marche (kuchnia rynkowa, czy też straganowa), bo kucharzy inspiruje
to, co każdego ranka trafia na rynek, a to co trafia na rynek dojrzało w
prowansalskim słońcu, warzywa i owoce są więc dorodne, aromatyczne i soczyste.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu kuchnia Lazurowego Wybrzeża jest pod dużym
wpływem kuchni włoskiej, co wynika z bliskiego sąsiedztwa Ligurii (takie rzeczy
jak pizza i pesto są tu w ofercie wielu restauracji), a im bardziej na zachód,
tym bardziej widoczne wpływy hiszpańskie i pizza ustępuje miejsca paelli oraz
tancerzom flamenco.
Kiedy wreszcie znajdujemy
dla siebie restaurację i zamawiamy filet z kaczki w sosie morelowym (pycha - do ugotowania po powrocie), na głównym
placu, gdzie kłębią się tłumy ludzi, w powietrze idą fajerwerki dla uczczenia
kolejnego etapu Tour de France. Kelner
podnosi markizę, żebyśmy lepiej widzieli wielokolorowe rozgwiazdy, które rysują
się na granatowym niebie, efektowny show kończy „złoty deszcz”, a naszą kolację
tarta cytrynowa – kolejna tutejsza specjalność.
Na nicejskim
starym mieście przy Cours Saleya znajduje się rynek, którego nazwa wprawdzie sugeruje
rynek kwiatowy, ale prawdziwy zachwyt budzą tu dopiero owoce i warzywa, nie
kwiaty. W powietrzu słodki zapach melonów miesza się z brzoskwiniami i
suszonymi ziołami oraz lawendą. Nie mogę oderwać oczu od zaróżowionych moreli,
które wyglądają jak sztuczne, od owoców mango, z których każdy jest zapakowany
w osobną siateczkę, aby się nie pogniótł, od melonów otulonych różowymi bibułkami i od kolorowych miniaturek owoców i warzyw wykonanych z masy marcepanowej.
Miniaturki owoców i warzyw z masy marcepanowej |
Znajduję też
jeden, bardzo wąsko wyspecjalizowany stragan, który sprzedaje wyłącznie kwiaty
cukinii (courgettes). Tu, podobnie jak we Włoszech, nadziewa się je serem i
smaży w głębokim oleju. Postanawiam nieodwołalnie ugotować coś takiego zaraz po
powrocie do Polski, zwłaszcza, że cukinie w moim mini ogródku właśnie zbierają
się do kwitnienia. No i oliwki sprzedawane na wagę, różne odmiany: czarne, zielone, brązowe, duże małe, w zalewach z najrozmaitszymi dodatkami, nawet z pomarańczami i cynamonem. Czy Francuzi nie są kreatywni w sprawach jedzenia?
Właściciele straganów pokrzykują zachwalając swój towar, a
ich okrzyki mieszają się z …. mową rosyjską. Nie da się ukryć, że to
najczęściej spotykana nacja, która opanowała Niceę i pobliski Cap Ferrat –
rezydencyjną dzielnicę z willami niczym z hollywoodzkich filmów. Nas też Francuzi notorycznie biorą za Rosjan, co jest dość irytujące, więc staramy się
wyprowadzić rozmówców z błędu już w pierwszych słowach.
Dookoła
nicejskiego rynku znajduje się ciąg restauracji, które na bieżąco przerabiają
świeże produkty na piękne i pyszne potrawy. Tam znajdujemy miejsce na lunch,
akurat trwa „festiwal muli” i w menu jest 10 różnych propozycji ich podania,
decydujemy się na … każdy na inną wersję.
Po lunchu
zalegamy na plaży i jest to dość surrealistyczne doświadczenie. Normalnie, na
plaży spodziewam się kojącego szumu morza. Tu morze stoi w miejscu, nie szumi,
plaża jest zatłoczona i kamienista (darmowa akupresura zapewniona), nad głowami
warczą samoloty (obliczyliśmy, że startują co 3 minuty), za głowami dwupasmową
Aleją Anglików śmigają samochody, autobusy i motocykle (na pewno przekraczając
dozwoloną prędkość), fotograf – naciągacz ustawia jakąś parę do zdjęć w
kiczowatych pozach, w plażowej restauracji 200 ml soku pomarańczowego kosztuje 9 €, a wynajęcie parasola 17€. Czy tak wygląda pogoda dla bogaczy?
Jestem pewna, że nie mogłabym tu spędzić całych wakacji. Jeśli bogaci Rosjanie spędzają tu miesiąc
lub więcej, to jest to naprawdę ciężka harówa. Nam 2 dni w zupełności
wystarczą. Jutro uciekamy w głąb Prowansji, liczę na więcej spokoju i sielankowych
widoków.
Promenada Anglików w Nicei - tu Francja - elegancja obowiązuje cały dzień |
Z Nicei zabieram ze sobą wpisaną do telefonu listę tego, co muszę ugotować po powrocie do Polski. Na czołówce tej listy jest ikona tutejszej kuchni - zupa rybna bouillabaisse. Wszystkie składniki potrzebne do jej przygotowania są do kupienia w Polsce, a przepis w następnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz