niedziela, 23 czerwca 2013
Marchewkowe latte, czyli kremowa zupa z młodej marchewki
Składniki:
3 pęczki młodej marchewki
1 średniej wielkości ziemniak
1 ząbek czosnku
1 nieduża cebula
1 i 1/2 łyzki masła
1-1,5 l rosołu drobiowego
sól, cukier
ostra papryka mielona
dodatki:
chipsy marchewkowe
glazura balsamiczna
mleko
Sposób przygotowania:
Marchewkę i ziemniak obrać i pokroić na małe kawałki. Cebulę i czosnek również obrać i posiekać.
W dużym garnku na roztopione i podgrzane masło wrzucić czosnek i cebulę, zeszklić (nie dopuszczać do zrumienienia). Dodać pokrojoną marchewkę i ziemniaka, zamieszać, chwilę gotować mieszając, następnie posolić, lekko osłodzić, przykryć pokrywką i dusić ok. 10 min na niewielkim ogniu. Kiedy warzywa zmiękną dodać trochę rosołu i gotować kolejne kilka minut aż będą zupełnie miękkie. Warzywa dokładnie zmiksować blenderem na aksamitną masę, a następnie dolewać stopniowo rosół do uzyskania właściwej konsystencji kremu. Na koniec doprawić do smaku ostrą mieloną papryką i, jeśli trzeba, jeszcze solą i cukrem.
Do podania wykorzystałam mleko ubite w ekspresie do kawy, które udekorowałam glazurą balsamiczną.
Świetnym dodatkiem są lekko pikantne marchewkowe chipsy z firmy Paula w Kaliszu (do kupienia m.in. w Piotrze i Pawle).
czwartek, 20 czerwca 2013
Jogurtowy chłodnik z pieczonej papryki
Składniki:
2 duże kubki jogurtu naturalnego (może być grecki, ale niezbyt gęsty)
3-4 czerwone papryki i 1 żółta
3 ząbki czosnku
3 cebulki szalotki
sól, pieprz, mielona ostra papryka
kilka listków bazylii lub mięty
płatki suszonej papryki do dekoracji
opcjonalnie posiekana natka pietruszki
Sposób przygotowania:
Opłukaną paprykę, czosnek i cebulki (jedno i drugie w łupinach) ułożyć na blasze do pieczenia i wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200 st. Piec ok. 45 minut od czasu do czasu obracając.
Kiedy papryka jest miękka, wyjąć z pieca i na kilka minut przykryć folią, co ułatwi potem zdjęcie skórki. Kiedy ostygnie, zdjąć skórę, środki i ogonki wyrzucić, zachować sok, jaki puściła podczas pieczenia. Z cebuli i czosnku wyjąć miąższ spod spieczonych łupinek. Kawałki obranej papryki oraz miąższ cebulek i czosnku przełożyć do miski i zmiskować blenderem na aksamitne pure. Pure paprykowe połączyć w dużej misce z jogurtem. Doprawić do smaku solą, pieprzem i ostrą papryką. Jeśli chłodnik jest zbyt gęsty, dolać trochę soku z pieczenia papryki.
Miskę wstawić do lodówki i mocno schłodzić.
Przed podaniem można zrobić na wierzchu dekorację z jogurtu. Ja dodatkowo posypałam płatkami ostrej papryki i udekorowałam listkiem mięty.
środa, 19 czerwca 2013
Królik w czosnku i sosie musztardowym z czerwonym winem
To danie, to francuski klasyk, jest szczególnie popularne w Burgundii i Prowansji. Jedyną modyfikacją, jaką wprowadziłam do oryginalnego przepisu jest czosnek, a właściwie jego ilość. Poszłam za radą znajomego Francuza, który jest wielkim miłośnikiem jedzenia (nic nowego, jak na Francuza) i gotowania. Kiedyś prowadziliśmy debatę na temat przyrządzania królika i Francuz, akcentując z francuska każdą ostatnią sylabę dłuższych wyrazów powiedział: AlA, if you want to make a good raBIT, you have to use a lot of garLIC, even fifTEEN pieCES. Belive me, it's better than sex!
No to, proszę bardzo, mówisz - masz. Królik po francusku z 15 ząbkami czosnku.
Składniki 4 porcje:
4 uda z królika (jak przystało na Francję, oryginalny przepis wymaga nie, po prostu, królika, ale królika z Angers, ale mój, to był zwykły królik z Piotra i Pawła, nie żadna tam królicza arystokracja)
200 ml czerwonego wina
200 ml rosołu
kilka gałązek świeżego tymianku
1 liść laurowy
2-3 łyżki musztardy z Dijon
2 główki czosnku
sól, pieprz
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy
Sposób przygotowania:
Porcje królika opłukać, osuszyć, a następnie posolić, popieprzyć i natrzeć tymiankiem (mniej więcej z 3 gałązek). Masło podgrzać na patelni razem z oliwą i obsmażyć porcje królika ze wszystkich stron na złoty kolor. Przełożyć królika do naczynia żaroodpornego, wlać wino i rosół, dodać pozostałe gałązki tymianku i ząbki czosnku w łupinach, można też całe główki czosnku przekroić w poprzek i dodać takie duże połówki. Naczynie przykryć i wstawić do piekarnika nagrzanego do ok. 200 st. Piec ok. godziny, aż mięso będzie miękkie, pod koniec pieczenia można odkryć naczynie, żeby kawałki mięsa ładnie się zrumieniły. Wyjąć mięso z naczynia, sos przecedzić i dodać do niego musztardę z Dijon (zrobi się gęsty). Jeśli trzeba, doprawić sos solą i pieprzem. Gotowe!
Jako dodatki do królika podałam pure buraczkowo-śliwkowe z poniższego linku: http://bazyliaczywanilia.blogspot.com/2013/06/piers-z-kaczki-w-sosie-agrestowym-z.html
oraz szparagi: http://bazyliaczywanilia.blogspot.com/2013/06/biae-szparagi-pieczone-w-parmezanie-z.html
Francja elegancja... czyli w czym Francuzi nigdy nie przegonią Włochów...
Nie ma chyba na
świecie drugiej nacji tak święcie przekonanej
o wyższości własnej kuchni nad kuchniami reszty świata jak Francuzi. No
dobrze, Włosi też kochają wszystko, co włoskie, ale to jest miłość
spontaniczna, radosna i romantyczna. Miłość Francuzów do francuskiej kuchni
jest bardziej zadufana, arogancka, a nawet szowinistyczna. W opinii
Europejczyków Francuzi uchodzą za takich, którzy uważają się za naród bardziej
wartościowy pod wieloma względami, co, niestety, dają czasami odczuć
przyjezdnym (o zgrozo, jeśli takie zachowanie demonstruje kelner w
restauracji).
Bo Francuz, to smakosz, człowiek, który nigdy nie je, tylko
degustuje popijając ekskluzywnym winem, to człowiek, który na śniadanie nie je
rogala, tylko croissanta, nie kurczaka tylko kurę z Bresse, nie musztardę,
tylko musztardę z Dijon, nie jabłecznik, tylko tartę tatin. Francuz nie
chodzi do kawiarni, tylko do patisserie, nie chodzi na browara, tylko do
brasserie, nie do piekarni tylko do boulangerie. Już same te nazwy (a przecież
to tylko kilka przykładów) mają w sobie tę elegancję, ekskluzywność i wyrafinowanie, które
cechują kuchnię francuską.
No, ale bądźmy
obiektywni. Gdzie wymyślono przewodnik i gwiazdki Michelina, które każdego roku
pół miliona ludzi uważa za wyrocznię? We Francji. Który kraj jest najbogatszy w
rzeczone gwiazdki? Francja (ma ich 547 i wyprzedza aż o 200 Japonię). Gdzie
poza Francją można nazywać wina musujące szampanami, a winiaki koniakami?
Nigdzie. Kto patronuje i użycza swojego nazwiska najbardziej prestiżowemu
ogólnoświatowemu konkursowi gotowania dla profesjonalistów (który w tej
dziedzinie jest tym, czym igrzyska olimpijskie dla sportowców)? Paul Bocuse –
Francuz. Kto najczęściej wygrywał Złotego Bocuse’a w ostatnich 10 konkursach
(odbywają się co 2 lata)? Francuzi – wygrali złoto aż 5 razy (choć trzeba
przyznać, ze Norwegom też szło całkiem nieźle). No, co tu więcej wyliczać, Francuzi są po prostu dobrzy w te klocki…
A sami Francuzi…
są dość specyficzni. Jedzenie i pory posiłków są dla nich pępkiem świata. I nie
są zbyt skłonni do kompromisów w tym zakresie. W swoim życiu korporacyjnym
pracowałam z wieloma Francuzami. Jeden z tych, którzy dość często przyjeżdżali do
Polski nie zaczynał dnia pracy bez pytania where are we having lunch today? i nie
było opcji, żeby zamówić jedzenie do biura, trzeba było jechać do
miasta. Raz, kiedy na stole w sali konferencyjnej pojawiły się poznańskie
szneki z glancem (czyli drożdżówki z lukrem), kątem oka zaobserwowałam jego grymas
po pierwszym kęsie, od razu wiedziałam, że wiecej kęsów nie będzie, nagryziona szneka została na
talerzu. Zobaczyć jego minę, kiedy w poznańskim Piano Barze zamówiliśmy dla
niego chłodnik z botwinki… bezcenne (był
upał, jak dzisiaj, wymarzone danie na taki dzień..., ale nie dla Francuza). Ale Francuzi mają maniery,
więc komentarz brzmiał : interesting, ale chyba wszyscy usłyszeli terrible i chłodnik podzielił los szneki.
Człowiek, który wymyślił określenie francuski piesek był nadzwyczaj bystrym obserwatorem.
Tego lata mam
zamiar przekonać się na własne oczy, jak ma się biznes gastronomiczny we
Francji, bedę odwiedzać liczne regionalne rynki , próbować lokalnych
specjałów Prowansji i Bordeaux i popijać pysznym winem…, bo przecież when you are in Rome do as the Romans do. I
nie będzie to zdrada kuchni włoskiej, bo jest jedna rzecz, w której Francuzi
nigdy nie przebiją Włochów, żeby nie wiem jak się starali… To kawa. Po kilkunastu latach pracy w kawie właśnie,
wiem na pewno, że włoskiej kawie nie dorówna nic na świecie.
W ramach
rozgrzewki przed wyjazdem, będzie kilka potraw z kuchni francuskiej, ale
najpierw parę rekomendacji:
Film: „Kurczak,
ryba i krab królewski”, „Najlepszy kucharz świata” – 2 filmy dokumentalne na
temat konkursu Bocuse d’Or, „Niebo w gębie” – cudna historia o kuchni Pałacu
Elizejskiego za czasów prezydenta Mitteranda, "Jeszcze dalej niż północ", "Mikołajek"
Muzyka: chilloutowe składanki Hotel Costes I-XV, Dimitri
from Paris, St. Germain, Weekend in Paris, inne remiksowane przez Stephanie
Pompougnac
Książka - "Hrabia Monte Christo"
niedziela, 16 czerwca 2013
Ravioli nadziewane ricottą i suszonymi pomidorami z masłem szałwiowym
Składniki (3-4 porcje):
ciasto:
składniki i sposób przygotowania jak w przepisie z mojego bloga: http://bazyliaczywanilia.blogspot.com/2013/05/ravioli-z-farszem-z-krewetek-i-kopru.html
nadzienie:
2 opakowania serka ricotta
ok. 10 suszonych pomidorów
2 łyżki utartego sera parmezan
1 łyżka posiekanych liści szałwii
sól, pieprz do smaku
do polania:
2-3 łyżki masła
ok. 30 listków szałwii
ser parmezan utarty w płatki
Sposób przygotowania:
Ciasto zagnieść zgodnie z opisem w powyższym linku, odstawić pod przykryciem, żeby odpoczęło. W tym czasie przygotować nadzienie. Serki wyłożyć do miski, dodać parmezan, pomidory pokrojone na małe kawałeczki, posiekane listki szałwii i doprawić solą i pieprzem.
Ciasto podzielić na 3-4 części, każdą po kolei cieniutko rozwałkować i wycinać szklanką krążki. Na krążkach układać łyżeczką nadzienie i przykrywać drugim krążkiem. Brzegi skleić bardzo dokładnie.
Pierożki partiami wrzucać na gotującą i posoloną wodę i gotować na średnim ogniu 6-8 minut od wypłynięcia.
Kiedy pierożki się gotują przygotowujemy masło szałwiowe. Rozgrzać masło na patelni, ułożyć na niej listki szałwii i na małym ogniu smażyć powoli aż listki zrobią się chrupiące. Nie mieszać i pilnować, żeby masło się nie zrumieniło, powinno być złote, nie brązowe.
Gotowe ravioli podajemy polane masłem, lekko posypane parmezanem i udekorowane frytowanymi listkami szałwii.
sobota, 15 czerwca 2013
Daquise migdałowy z kremem mascarpone i truskawkami
Daquise z kremem dulce de leche (karmelowym) ostatnio robi u mnie w domu karierę (Ola, dzięki za inspirację), ale, prawdę mówiąc, chyba nawet golonka, gdyby była z kremem dulce de leche, też zrobiłaby karierę. Ten smak ma po prostu u nas szereg pozytywnych skojarzeń, a ostatnie z nich, to boskie ciasteczka kupione w małej cukierence w Vina del Mar w Chile. Co to był za smak... Są takie smaki, które zapadają w pamięć na zawsze i to był właśnie jeden z nich ( w przeciwieństwie do empanadas, które jedliśmy tego samego dnia i były wręcz wstrętne, tego smaku nie chcę za nic w świecie pamiętać).
Jednak, ponieważ jest czerwiec i na rynku gigantyczne góry truskawek proszą o zainteresowanie, uległam ich urokowi i postanowiłam przygotować letnią wersję daquise - z truskawkami.
Składniki:
bezy:
5 białek
250g drobnego cukru
2 łyżki brązowego cukru demerara
szczypta soli
1 łyżeczka octu
100 g łuskanych migdałów
krem:
500g serka mascarpone
200 ml śmietany kremówki
75 ml ajerkoniaku
5-6 łyżeczek cukru
1 kg truskawek
Sposób przygotowania:
bezy:
Przygotować 3 krążki papieru do pieczenia o średnicy 20-23 cm. Migdały zrumienić na suchej patelni na złoty kolor, gdy wystygną zmielić lub drobno posiekać.
Białka jajek umieścić w misce robota kuchennego, dodać szczyptę soli i ubić na sztywno. Kiedy białka są sztywne dodawać stopniowo cukier, a następnie brązowy cukier. Dodać ocet i wymieszać. Na koniec partiami wsypywać zmielone migdały i delikatnie mieszać, ale już ręcznie.
Piekarnik nagrzać do 180st. Ubite białka podzielić na 3 części i rozłożyć na 3 krążki papieru. Na każdym krążku warstwa białek powinna być mniej więcej tej samej grubości. Wstawić wszystkie 3 krążki papieru z ubitymi białkami do piekarnika (krążki ułożyć na blachach lub kratkach do pieczenia i umieścić na różnych poziomach piekarnika). Po wstawieniu zmniejszyć temperaturę do 140 st. i piec, a właściwie suszyć bezy przez 90 min.
krem:
Mascarpone umieścić w misce i rozetrzeć łyżką, dodać cukier i ajerkoniak. Śmietanę ubić na sztywno i ostrożnie dodawać do serka, mieszać delikatnie aż wszystko się połączy i powstanie aksamitny krem.
Truskawki obrać, wypłukać, osuszyć i pokroić w plasterki.
Kiedy bezy są gotowe i przestudzone układać na przemian: beza, krem, warstwa truskawek, beza, krem, warstwa truskawek, beza, krem, dekoracja z truskawek.
Przed podaniem należy całość mocno o schłodzić (4-5 godzin w lodówce nie będzie przesadą).
Istotna informacja. Kiedy ciasto stoi zbyt długo w lodówce (dłużej niż dobę), bezy przestaną być chrupiące. Należy więc dość szybko sie z nim rozprawić, co u mnie w domu nie stanowiło większego problemu...
czwartek, 13 czerwca 2013
Pęczotto z botwinką, orzechami włoskimi i kozim serem
Riosotto, to w Polsce całkiem popularna potrawa kuchni włoskiej. Z kolei pęczotto, czy kaszotto, to w języku polskim neologizmy, które są jeszcze ciepłe. Na początku mnie drażniły, do czasu, kiedy po raz pierwszy ugotowałam pęczotto, bo po tym fakcie stwierdziłam, że jest to świetny sposób na rozszerzenie możliwości wykorzystania polskich kasz, trochę zapomnianych, trochę niedocenianych i chyba nawet niezbyt lubianych. Zapożyczając z włoskiego risotto samą technikę przygotowania, jednocześnie używając lokalnych polskich produktów można przygotować zupełnie świeżą i ciekawą w smaku potrawę.
Składniki (3-4 osoby):
2 łyżki oliwy
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
1 szklanka kaszy pęczak
3/4 szklanki białego wytrawnego wina
1 szklanka bulionu
1 gałązka rozmarynu
1 pęczek botwinki
1/2 szklanki rozdrobnionych (ale nie posiekanych) orzechów włoskich
1 opakowanie koziego serka (twarożkowego)
2 łyżki masła
posiekana natka pietruszki do posypania
sól, pieprz
Sposób przygotowania:
Oliwę podgrzać w garnku, wrzucić na nią posiekany czosnek i cebulę, zeszklić. Dodać wypłukaną kaszę i smażyć mieszając razem z czosnkiem i cebulą (nie przypalić!). Kiedy kasza stanie się lekko szklista, dodać wino i dalej gotować mieszając aż lekko odparuje. Dodać bulion i gałązkę rozmarynu, zamieszać i przykryć pokrywką. Kiedy risotto się gotuje, opłukać botwinkę, odciąć małe buraczki, resztę oczyścić z brzydkich liści i pokroić na małe kawałki. Buraczki pokroić w kostkę i odstawić na bok.
Gotującą się kaszę od czasu do czasu zamieszać, gdyby zbyt szybko odparowała, a była jeszcze twarda, dodać trochę rosołu. Kiedy kasza zaczyna mięknąć, wrzucić pokrojoną botwinkę, a po chwili orzechy. Kiedy jest już odpowiednie do podania (powinno być al dente) dodać pokrojone w kostkę buraczki, doprawić solą i pieprzem, a na koniec dodać masło i kozi serek. Wszystko delikatnie zamieszać i podawać pęczotto posypane natką pietruszki.
Dzięki orzechom, surowym buraczkom i samej kaszy pęczotto jest przyjemnie chrupiące. Pycha!
wtorek, 11 czerwca 2013
Tarty z zielonymi szparagami i łososiem
Tarta, to po
prostu ciasteczko na francuskim lub kruchym, maślanym cieście, wypełnione tym, co
akurat nam przyjdzie do głowy, na słodko lub na słono, tak jak dzisiaj. Jednak, jak w każdej francuskiej potrawie, tak i
w tarcie jest coś wykwintnego, coś eleganckiego i coś wyrafinowanego. Po raz
pierwszy jadłam to danie w porcie Bonifacio na Korsyce, gdzie w oczekiwaniu na prom
wstąpiliśmy do małej restauracji na późną kolację. Moja porcja składała się
z dwóch tart, każda miała inne nadzienie: jedna - porowe, druga – grzybowe.
Obie były wybitne, a połączenie idealnie kruchego, maślanego ciasta z wyrazistym
farszem zatopionym w jajeczno - śmietankowym kremie pamiętam do dziś. Do tego krucha sałata z dressingiem, który, znowu, miał w sobie coś wyrafinowanego, coś
wykwintnego… Całość idealna… stanowiła spory kontrast z równie smaczną, ale dużo
prostszą kuchnią sardyńską (Korsyka, to był przerywnik w podróży po Sardynii).
Od tego czasu robię w domu tarty z różnymi dodatkami w zależności od tego, co
oferuje dana pora roku. Dzisiaj, na przykład, z zielonymi szparagami i
łososiem.
niedziela, 9 czerwca 2013
Sałatka z koziego sera z morelami i prażonymi orzechami włoskimi
Składniki (2 porcje):
po 2 garście kolorowej sałaty na porcje (w tym rukola)
1 opakowanie koziego sera (użyłam ser kozi łomnicki z kozieradką z Zagrody Ekologicznej Kozia Łąka, kupiony w sklepie Zielona Spiżarnia w Baranowie pod Poznaniem)
4-5 moreli
połówki orzechów włoskich (ok. 6-7 na porcję)
dressing:
3 łyżki oleju rydzowego (użyłam olej SemCo ze Śmiłowa koło Szamotuł)
2 łyżki octu jabłkowego
1 łyżka miodu (użyłam miód akacjowy z Gospodarstwa Pasiecznego Noteckie Miody)
Sposób przygotowania:
Orzechy uprażyć na suchej patelni na złoty kolor, odstawić do ostygnięcia. Opłukane liście sałat ułożyć na talerzach, kozi serek pokroić na ósemki i ułożyć obok sałaty. Morele pokroić na ćwiartki i dodać do sałatki, wszystko razem posypać przestudzonymi orzechami.
Składniki dressingu połączyć, dodać odrobinę wody i szczyptę soli, mieszać, aż sos będzie miał konsystencję emulsji. Sosem polać sałatkę i ... gotowe.
Olej rydzowy, to moje ostatnie odkrycie, które, wbrew nazwie, nie ma nic wspólnego z rydzami. Jest produkowany z rośliny o nazwie lnianka, ale nie ma za grosz tego agresywnego zapachu pakuł, co olej lniany. Olej rydzowy jest bardzo delikatny w smaku i ma piękny kremowy kolor.
piątek, 7 czerwca 2013
Pierś z kaczki w sosie agrestowym z pure buraczano-śliwkowym
Składniki (3 porcje):
mięso:
3 małe piersi z kaczki
2 łyżki miodu pitnego (użyłam Miodówki Witosławskiej - produktu wpisanego na listę produktów ekologicznych z Witosławia koło Leszna)
2 łyżeczki posiekanego rozmarynu
1 ząbek czosnku
sól i pieprz
pure:
3 nieduże buraczki
7-8 suszonych śliwek
200 ml soku malinowego (użyłam naturalny, niesłodzony sok Teso z tłoczni pod Kaliszem, do kupienia np. w Piotrze i Pawle i w sklepach ze zdrową żywnością)
3 łyżki serka mascarpone
sos:
250g obranego agrestu (użyłam mrożony, bo jeszcze nie ma świeżego)
1 łyżka cukru
3/4 szklanki bulionu drobiowego
2 łyżki octu balsamicznego
1 i 1/2 łyżki zimnego masła
2 łyżki miodu pitnego
1 łyżka miodu akacjowego (użyłam miodu z wielkopolskiego Gospodarstwa Pasiecznego Noteckie Miody)
Sposób przygotowania:
pure
Buraczki obrać, pokroić w kosteczkę, razem ze śliwkami włożyć do garnka, zalać sokiem malinowym i gotować do miękkości, co powinno nastąpić w ciągu ok. 15 min.
Przed podaniem buraczki ze śliwkami zmiksować blenderem na pure razem z sokiem, w którym się gotowały (sok powinien podczas gotowania zmniejszyć objętość o połowę). Dodać serek mascarpone i wymieszać.
mięso
Skórę na filetach ponacinać w ukośną kratkę, mięso skropić miodem pitnym, natrzeć posiekanym rozmarynem i czosnkiem, popieprzyć i posolić. Mięso ułożyć na zimnej patelni (bez tłuszczu) skórą do dołu, patelnię postawić na piecu, włączyć palnik i pozwolić przez kilka minut, aby tłuszcz ze skóry się wytopił, a skórka stała się złota i chrupiąca. Po ok. 5 minutach obrócić filety na druga stronę i smażyć kolejne 3-4 minuty, aby pory mięsa się zamknęły. Mięso przełożyć do innego naczynia i odstawić w ciepłe miejsce (ja wstawiłam na 10 min. do piekarnika nagrzanego do 150 st.). Tłuszcz z patelni wyrzucić.
sos:
Do małego rondelka wsypać 1 łyżkę cukru i 2-3 łyżki wody, kiedy cukier się rozpuści dodać agrest i karmelizować go przez 3-4 min. w syropie. Dodać ocet balsamiczny i bulion, zredukować, aby pozostało ok 150 ml płynu. Dodać soki, jakie puściło mięso "odpoczywając" w piecu i dalej redukować sos przez kolejne 3-4 min. Zdjąć z pieca. Kiedy trochę przestygnie dodać jeszcze miód i miód pitny, a na koniec wmieszać masło uważając, żeby nie zmiażdżyć agrestu, mieszać aż masło się rozpuści, a sos stanie się błyszczący i zgęstnieje.
Pierś z kaczki podać w całości, albo przekrojoną na pół na liściach kolorowej sałaty (ja użyłam młode listki botwinki), polaną sosem z owocami z dodatkiem buraczkowego pure.
Uwaga ogólna: żeby mięso kaczki było delikatne i soczyste, musi pozostać różowe (ale nie ociekające krwią), dlatego nie należy smażyć filetów dłużej niż kilka minut z każdej strony . Czas "odpoczywania" mięsa nie jest święty i będzie zależał o wielkości i grubości filetów.
czwartek, 6 czerwca 2013
Puszysty serowy deser z chrupiącymi niespodziankami i czerwcowymi owocami
Jest to prosty i szybki w przygotowaniu, nie wymagający pieczenia rodzaj sernika, który ma bardzo delikatny, kremowy smak i zaskakuje chrupiącymi "znaleziskami".
Składniki:
krem:
1 opakowanie (200g) serka ricotta (użyłam Cygier - serek typu ricotta z gospodarstwa ekologicznego Farma pod Świerkami koło Krzyża Wlkp., można go kupić w sklepie Zielona Spiżarnia w Baranowie pod Poznaniem), w razie trudności z kupieniem można zastąpić zwykłą ricottą
200 g kremowego twarogu śmietankowego (musi być bardzo świeży i słodki)
1 żółtko
150 - 200 ml śmietany kremówki 36%
2-3 duże bezy
1/3 tabliczki gorzkiej czekolady
3-4 łyżki pokrojonych orzechów włoskich
1 łyżka miodu (użyłam miód akacjowy z pasieki Noteckie Miody)
dekoracja:
owoce jagodowe (użyłam maliny i borówki amerykańskie, można też użyć poziomki i czarne jagody, jeszcze niedostępne, ale już niedługo będą)
posypka:
2 liście mięty
3/4 łyżeczki suszonej skórki z cytryny
1 łyżeczka cukru
Sposób przygotowania:
Serek Cygier oraz twaróg śmietankowy włożyć do miski robota kuchennego dodając 3 łyżki cukru oraz żółtko. Włączyć robot i mieszać aż masa serowa stanie się jednolita i puszysta. Kiedy robot pracuje, ubić kremówkę (36%-owa ubija się dosłownie kilkoma ruchami).
Łyżkę miodu wyłożyć na małą patelnię, wrzucić na nią pokrojone orzechy i podgrzewać mieszając aż orzechy się skarmelizują i nabiorą złotego koloru (trwa to kilka minut).
Rozdrobnić bezy na małe kawałki, posiekać czekoladę w kosteczki.
Utarty ser połączyć delikatnie z ubitą kremówką, następnie wmieszać rozkruszone bezy, kosteczki czekolady i przestudzone kawałki skarmelizowanych orzechów. Deser wyłożyć do pucharków i posypać posypką przygotowaną przez roztarcie w moździerzu skórki z cytryny razem z cukrem i posiekaną miętą.
Dekoracja, to już sprawa indywidualna, ja zrobiłam małe kropki z kremu serowego i poustawiałam na nich owoce, na koniec posypałam pozostałymi okruszynami bezy i roztartą na proszek liofilizowaną maliną.
wtorek, 4 czerwca 2013
Makaron z oliwą, czosnkiem i ostrą papryczką, czyli włoski klasyk aglio, olio e peperoncino
Mała czerwona papryczka o bardzo ostrym smaku jest bohaterem tego włoskiego klasyka pochodzącego z regionu Abruzzo (środkowe Włochy po stronie Adriatyku). Miejscowi uważają, że niezwykle piekący smak papryczki pobudza zmysły i nazywają ją czule diavolino, czyli diabełek. Tutejsza kuchnia jest więc pełna werwy i diabelsko pikantna, bo prawie wszystkie potrawy, z wyjątkiem deserów, przyprawiane są sproszkowanym lub świeżym diabełkiem. Pikantne potrawy, to źródło ciepła na mroźne zimowe dni w górach regionu. A ja kiedyś myślałam, że mroźne zimy to są np. u nas...
W oryginalnej wersji aglio, olio e peperoncino używa się makaronu spaghetti. Ja zamieniłam go na chitarra i to jest jedyne odstępstwo, jakie zrobiłam w recepturze tej kultowej pasty.
niedziela, 2 czerwca 2013
Sandacz z Bałtyku ze świeżą miętą, pieczoną czerwoną cebulą i masłem ziołowym
Składniki (2-3
osoby):
1 dorodny sandacz
ok. 1 kg wagi (albo 2 mniejsze)
garść liści mięty
po kilka gałązek
tymianku i pietruszki
3-4 czerwone
cebule
1 główka czosnku
1 cytryna
młode ziemniaki
masło ziołowe:
50-70g miękkiego
masła, po 1 łyżeczce posiekanej pietruszki, koperku i szczypiorku, sól
Sposób
przygotowania:
Rybę wypatroszyć,
oskrobać i dokładnie wypłukać, ponacinać grzbiet z obu stron, dość dobrze posolić,
popieprzyć i odstawić do lodówki na ok. 1 godz. Cytrynę pokroić w plasterki,
obrać 1 ząbek czosnku i też pokroić w plasterki. W każde nacięcie na grzbiecie sandacza włożyć
listek mięty, ćwierć plasterka cytryny i 1 plasterek czosnku. Resztę mięty,
tymianku i pietruszki oraz cytryny włożyć do środka ryby. Rybę posmarować oliwą
z obu stron i umieścić na blasze, obok ryby ułożyć połówki czerwonej cebuli i
pozostałe ząbki czosnku (w łupinach). Blachę wstawić do pieca nagrzanego do
180st. i piec ok. 45 min (czas pieczenia zależy od wielkości ryby).
W czasie, kiedy
ryba się piecze, ugotować młode ziemniaki w mundurkach i przygotować masło
ziołowe. Miękkie masło połączyć z posiekanymi ziołami, posolić do smaku, zwinąć
w rulon, zawinąć w folię aluminiową i wstawić do lodówki, po wyjęciu pokroić w
krążki.
Upieczoną rybę
podać z pieczoną cebulą i czosnkiem oraz ziemniakami w mundurkach z masłem
ziołowym, udekorować świeżymi ziołami i plastrami cytryny.
sobota, 1 czerwca 2013
Bałtyk, ciągle przed sezonem, czyli listopad w czerwcu i sandacze, co zwiały do morza…
Znowu jestem nad morzem.
Jest zimno, wietrznie i pochmurno. Trudno wyobrazić sobie gorszą pogodę 1
czerwca. Czasem mam wrażenie, że to morze leży w jakimś niewłaściwym miejscu,
tu zawsze jest najzimniej latem i najcieplej zimą. Ale, tak naprawdę, pogoda
nie ma dla mnie tutaj wielkiego znaczenia. Lubię tutejsze ścieżki rowerowe bez
względu na temperaturę i, czy świeci słońce, czy nie. Zwłaszcza ten odcinek
prowadzący na wschód przez Pobierowo, Trzęsacz, Rewal, Niechorze, można tak
jechać aż do Kołobrzegu, cały czas wzdłuż morza, a najpiękniejszy jest odcinek
między Trzęsaczem, a Rewalem. Jedzie się wąziutką ścieżką po krawędzi klifu,
który upodobali sobie paralotniarze. Widoki naprawdę odbierają mowę, ale co tu
dużo gadać, trzeba patrzeć pod koła, bo ścieżka wąska i łatwo wywinąć salto.
Dzisiaj jest
tylko 12 stopni (nawiasem mówiąc, kiedyś byliśmy tu w listopadzie i było 15
st.), morze huczy, wiatr hula, fale dochodzą do połowy plaży, w powietrzu mgiełka.
W naszym pueblo jeszcze nie ustawili bankomatu (bo od czasu, jak ktoś próbował
się do niego włamać, wstawiają tylko na
sezon wakacyjny, jak nie ma bankomatu, nie ma włamań, oczywiste…), a
gotówka już wyszła, trzeba więc jechać do Dziwnowa i poszukać jakiegoś, co nie
jest jeszcze ogołocony z kasy. Biorę więc rower z zaprzyjaźnionej wypożyczalni
i jadę. Nie powiem, mam na sobie ocieplaną kurtkę… z kapturem… Wiatr uparł się,
żeby mnie zrzucić z roweru, ale bronię się, jak mogę. Po drodze zjeżdżam do
portu i moim łupem pada dorodny sandacz i 2 turboty (albo, jak mówią tutejsi
rybacy torbuty J). Wieszam
mój łup na kierownicy od roweru i wracam. Moje ręce powoli nabierają koloru
wątróbki drobiowej (nie pomyślałam, żeby na czerwcowy weekend zabrać rowerowe
rękawiczki), kątem oka widzę, że mój nos wygląda podobnie, ale podkręcam tempo,
co nie jest zbyt łatwe z turbotami i sandaczem dyndającymi na kierownicy
roweru, i robi mi się gorąco. Kiedy oddaję rower pan pyta: kiedy pani znowu
przyjdzie? Jutro – mówię, ponoć ma być pogodnie…, ale przecież bez słońca też
było ok.
Sandacz będzie
dzisiaj tematem obiadu, turboty poczekają do jutra. Ciekawa sprawa z tymi
sandaczami, bo to ryby słodkowodne i żyją w Jeziorze Wrzosowskim. Zalew łączy
się z morzem przez kanał, w którym woda płynie w dwóch kierunkach: do morza i
od morza. Sandacze, korzystając z prądu „do
morza” uciekają do Bałtyku, a po jakimś czasie łowią się w sieci razem z
dorszami. No tak, zachciało się wolności, było siedzieć spokojnie w jeziorze…
Taka była też chyba droga tego mojego, bardzo urodziwego… i bardzo, bardzo pysznego…
Zielone szparagi zapiekane w szynce parmeńskiej z sosem holenderskim na bazie koziego serka
Sos holenderski to popularny dodatek do szparagów. W takim właśnie zestawieniu zjadłam niedawno zielone szparagi w poznańskim Myconosie, gdzie spędzałam czas czekając w kolejce do biura paszportów. Z tym, że oprócz szparagów i sosu, na talerzu znalazł się jeszcze kawałek koziego sera. Muszę przyznać, że było to bardzo udane połączenie. W domu postanowiłam pójść jeszcze dalej i zrobić 2 w 1, czyli połączyć sos i kozi serek w jedną całość po to, żeby smaki mogły się lepiej przeniknąć. Próba się powiodła, efekt smakowy przeszedł moje oczekiwania!
Składniki (2
porcje):
10 zielonych
szparagów
1łyżka oliwy
4 plastry szynki
parmeńskiej
3 żółtka
½ szklanki soku z
cytryny
2 łyżki masła
2 łyżki koziego
serka twarożkowego
zielony pieprz z
młynka
Sposób
przygotowania:
Szparagi oczyścić
i włożyć do gotującej osolonej wody (najlepiej w garnku do szparagów tak, aby
tylko 1/3 szparagów była zanurzona w wodzie). Gotować 10 minut, następnie
odcedzić. Szparagi posmarować oliwą przy pomocy pędzelka. Każde 5 szparagów
owinąć dwoma plastrami szynki, ułożyć w naczyniu żaroodpornym i wstawić do
piekarnika nagrzanego do 160 st. Piec ok. 15-20 min.
Kiedy szparagi
się pieką przygotowujemy sos. Wbić 3 żółtka do miski, miskę postawić na garnku
z gotującą wodą i cały czas mieszać dodając stopniowo sok z cytryny. Dalej
mieszać aż sos zacznie gęstnieć (nie dopuścić do przegrzania, bo jajka się
całkowicie zetną), Kiedy sos jest kremowy i wyraźnie gęstnieje, zdjąć z pieca i
dodawać po kawałku masło, a następnie serek kozi nie przestając mieszać, na
koniec doprawić solą. Ostatecznie sos
powinien być gęsty i aksamitny. Szparagi wyjąć z pieca i podawać z sosem
posypane zmielonym zielonym pieprzem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)